Pierwszy upalny weekend tego roku!
Weekend zapowiadał się bardzo upalnie. Nie było sensu siedzieć w Warszawie i narzekać na to jak bardzo jest gorąco. Cel był jeden: znaleźć super miejsce maksymalnie 200 km od Warszawy. Szukając kempingów w sieci trafiliśmy na Jezioro Świętajno – jedno z najczystszych jezior na Warmii i Mazurach. Charakteryzuje się wyjątkową przejrzystością wody oraz niespotykanie długo płytkim i piaszczystym brzegiem. Brzmi idealnie! Jedziemy.
W drodze na Mazury…
Warszawy nad jezioro jedzie się piękną, mało uczęszczaną drogą. Typowe dla Mazur zakręty i lasy stanowią miłą odskocznię od tras szybkiego ruchu, którymi podróżujemy na co dzień. Nigdzie się nie śpieszyliśmy więc powoli toczyliśmy naszą Californię do celu obserwując i zachwycając się polskim krajobrazem. Po kilku godzinach dotarliśmy na miejsce, dokładnie na camping Binduga 69, który mieści się nad samym jeziorem. Kemping jest duży i nie ma problemu ze znalezieniem miejsca dla siebie. Sanitariaty są utrzymane w czystości i generalnie są w dobrym stanie. Na najmłodszych czekają place zabaw, cymbergaje oraz gokarty na pedały. Jest też bar z zimnym piwem i restauracja w której możemy zjeść polska kuchnię oraz pizzę. Obsługa jest miła i profesjonalna – naszym zdaniem mocne 7/10. 🙂
My zaparkowaliśmy w głębi campingu, żeby ukryć się przed słońcem. I to był strzał w 10! Nad samą wodą słońce grzało jak szalone, a gdy wracaliśmy do samochodu to cienie drzew dawały nam nieco wytchnienia. Na szczęście pojazdy z wypożyczalni Chalifornia Campervan wyposażone są w pojemne lodówki – i całe szczęście! Zimne napoje były prawdziwym wybawieniem. 🙂 Dodatkowo mieliśmy jeszcze zlew i dwa palniki – co dało nam pełną niezależność. Jednak najczęściej korzystaliśmy z przenośnego grilla gazowego Party Grill, który również znajduje się ofercie naszej wypożyczalni. Grillowany halloumi okazał się największym odkryciem weekendu i od teraz będzie obowiązkowym składnikiem wszystkich camperowych tripów.
Pełen relaks!
Te dwa dni spędzone nad jeziorem Świętajno to był pełen relaks. Oprócz SUPów zabraliśmy ze sobą też rowery, bo malowniczych ścieżek dookoła jeziora nie brakuje. Pływaliśmy, jeździliśmy na rowerach i grillowaliśmy – to tak w telegraficznym skrócie. Najważniejsze jest to, że udało nam się „odpiąć” i wyciszyć. Żadnych social mediów, telefonów czy asap-ów. Każdy robił to, na co akurat miał ochotę. I tak, z delikatnym smutkiem, o 17:00 w niedzielę spakowaliśmy się i opuściliśmy jezioro Świętajno. Już wtedy wiedzieliśmy, że na pewno tam wrócimy! W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze Karczmę Mazurską – polecamy w 100% – tak pysznych ryb nie jedliśmy od bardzo dawna. Podsumowując: weekend na jeziorem Świętajno uważamy za bardzo udany i polecamy wszystkim, którzy marzą o odrobinie relaksu.